Narzeczeństwo - czas burzy i naporów

Zakochani dziewczyna i chłopak. Zafascynowani sobą, spędzają razem każdą wolną chwilę. Zapatrzeni w siebie, pragną być bardzo blisko siebie.

Czas tzw. „chodzenia ze sobą” jest bardzo przyjemny dlatego, że niczego sobie nie przyrzekali.

Miło było dziewczynie i chłopakowi spotykać się ze sobą, przeżywać chwile uniesień, być blisko siebie, kiedy jeszcze do niczego nie zobowiązali się wobec siebie.

Moment zaręczyn wyzwala sprzeczne emocje: radość i lęk, niepewność i nadzieję.

Radość – bo nareszcie zdecydowali się, że chcą być razem na całe życie.

Lęk na myśl o tym, czy im się uda to małżeństwo?

Niepewność co do wyboru: czy się nie pomylili? Czy to na pewno jest miłość?

Nadzieja na to, że łączy ich prawdziwa miłość, która nie wygaśnie i przetrwa trudności życiowe.

Zwykle przeważają albo radości albo lęki. Czego jest więcej? Zależy od osobistego doświadczenia konkretnej osoby. Od tego, w jakiej rodzinie wzrastała. 
Od emocji, jakie towarzyszą narzeczonym, zależeć będzie czas trwania narzeczeństwa. Lęki i niepewność przyczyniają się do odsuwania terminu ślubu przez jednego lub obojga narzeczonych

Przyjrzyjmy się temu, czym jest narzeczeństwo, czym na pewno nie jest oraz temu, jaka jest chrześcijańska wizja narzeczeństwa.

 

Formalnie narzeczeństwo rozpoczyna się od zaręczyn poprzedzonych oświadczynami. Oświadczyny obecnie polegają na tym, że kawaler prosi pannę o rękę. Odbywa się to zwykle „na osobności” i często jest związane z wręczeniem wybrance pierścionka zaręczynowego.

Jednak przyjęta społecznie forma oświadczyn wymaga, żeby kawaler przyszedł do rodziców dziewczyny i ich poprosił o jej rękę. Dopiero po wyrażeniu zgody na ślub przez rodziców panny, odbywa się oficjalne spotkanie młodych i rodziców obojga. Jest to spotkanie zaręczynowe, na którym kawaler deklaruje poważne zamiary wobec panny i daje jej pierścionek zaręczynowy . Wtedy jest ustalany planowany termin ślubu oraz omawiane są szczegóły organizacyjne związane ze ślubem i weselem.

Zaręczyny, to moment podjęcia decyzji zgodnej z wolną wolą oraz wzięcia odpowiedzialności za tę decyzję. Narzeczeństwo jest obietnicą, jak promesa w banku o otrzymaniu kredytu, jak umowa przedwstępna o kupieniu domu. Ale nie ma jeszcze kredytu i nie ma jeszcze domu. Tak samo jak narzeczeństwo nie jest jeszcze małżeństwem i nie uprawnia narzeczonych do życia takiego, jak w małżeństwie.

 

Narzeczeństwem na pewno nie jest wspólne mieszkanie kobiety i mężczyzny bez ślubu, i współżycie płciowe bez ślubu.

A dziś normą staje się życie bez ślubu, a co za tym idzie, narzeczeństwo do niczego nie jest potrzebne. Dlaczego coraz więcej par decyduje się na taką formę życia razem?

Ta tendencja zaczęła się rozwijać w połowie XX wieku. Wolne związki robią zawrotną karierę w USA, w Wielkiej Brytanii, również w Polsce. Badania psychologów społecznych wykazują, że najwięcej par żyje w konkubinacie w zachodnich społeczeństwach, bardzo dobrze rozwiniętych gospodarczo. Promocja samowystarczalnej i autonomicznej jednostki, powodują, że ludzie poszukują miłości romantycznej.Namiętność i uczucia są jedynym kryterium decydowania o małżeństwie. Różne wątpliwości dotyczące zawarcia małżeństwa wynikają nie tylko z tego, że jeden z partnerów nie jest pewien drugiego. Oni zwykle nie są pewni… samych siebie. Zwykle czują się nadmiernie odpowiedzialni lub nie chcą przyjmować na siebie odpowiedzialności. Źródła tej nad- i nieodpowiedzialności często tkwią w doświadczeniach wyniesionych z domu rodzinnego (…), które powodują w dzieciach lęk, czy będą potrafiły stworzyć udany związek. (…)

Psychologowie podkreślają, że życie „na kocią łapę” wybierają te osoby, które boją się poważnych zobowiązań, a miłość traktują jako pewien spontaniczny akt. Nie myślą o związku jako o zadaniu, a więc czymś trudnym. (…) Ale o zaspokojeniu swoich potrzeb. Furtka zawsze jest otwarta i zawsze można się wycofać (Piotr Brysacz, Magda Brzezińska, „Jak cię polubię, to cie poślubię” w „Charaktery”, nr 11/2009, s. 17).

Partnerzy, którzy zdecydowali się zamieszkać razem, powinni zadać sobie pytanie: czy wspólne mieszkanie jest krokiem w kierunku małżeństwa? Jeśli tak, to czy dla partnera ten luźny związek znaczy to samo?(…) może zdarzyć się tak, że ktoś zaplanuje małżeństwo i przyszłe życie z partnerem, a partnerowi tak naprawdę nigdy nie przyszło to do głowy (Agnieszka Chrzanowska, prof. Scott Stanley, „Kojąca moc pierścionka” w „Charaktery” nr 11/2009, s. 22).

Zilustruję to przykładem. Pracowałam z młodą dziewczyną. Basia już 4 lata mieszkała ze swoim chłopakiem. Żyli jak małżeństwo. Ale ona pragnęła prawdziwego małżeństwa. Nie towarzyszyły im już emocje specyficzne dla zakochanych. Życie seksualne też nie było już tak atrakcyjne, jak kiedyś. Nareszcie, wiosną, chłopak oświadczył się jej, dostała pierścionek zaręczynowy. Ślub zaplanowali na jesień. Była szczęśliwa.

Nadszedł wrzesień, a narzeczony nic nie mówił o ślubie, wręcz unikał tematu. Powiedziałam: Basiu, po co mu ślub, skoro wszystko ma: seks, ugotowane, wyprane, wyprasowane? Jemu tak dobrze. Trzeba mężczyznę pozbawić tego, co powinien dostać po ślubie. Wyprowadź się od niego i powiedz, że wrócisz dopiero jako żona.

Basia potrafiła porozmawiać z narzeczonym z dobrym skutkiem. Wyczuł zagrożenie i zaczęły się poważne rozmowy o ślubie. Wiosną pobrali się na greckiej wyspie Rodos.

Co będzie dalej? Zobaczymy.

Ta historia skończyła się ślubem. Jednak niewiele par żyjących w konkubinacie staje na ślubnym kobiercu. Jedni dlatego , że nie chcą, bo uważają, że jest miłość, dzieci i kredyt mieszkaniowy i to wystarczy, inni mówią, że nie było czasu, nie składało się, nie było pieniędzy, nie mają mieszkania (TV „Polsat” Wiadomości 14.06.2009)

 

Wspólne mieszkanie kobiety i mężczyzny bez ślubu porównałabym do mieszkania w namiocie. Możemy sobie wyobrazić nawet duży namiot, z doprowadzonym prądem, kuchenką, ogrzewaniem, oświetleniem. Ale zawsze to będzie namiot, który jest czymś tymczasowym: płytko przybity do gruntu, z cienkiego materiału, który może ulec rozdarciu. Łatwo się do niego włamać. Może zostać zmieciony przez wiatr, zalany przez deszcz, trudno w nim utrzymać porządek i zewsząd włażą różne , małe stworzonka… Namiot nie daje poczucia bezpieczeństwa i nie trzymamy w nim cennych przedmiotów. Czy o takim mieszkaniu na całe życie, marzą kochający się kobieta i mężczyzna? Czy taki dom , pragnie podarować ukochanej mężczyzna?

Czy ona , a także ich dzieci, będą w nim czuły się bezpiecznie?

 

W takim razie: jakie powinno być narzeczeństwo?

Narzeczeni podjęli już decyzję , że chcą zawrzeć związek małżeński. Ale przysięgi jeszcze nie złożyli. Narzeczeństwo to czas, aby zweryfikować tę decyzję. Przyjrzeć się sobie wzajemnie dokładniej, żeby w momencie wypowiadania sakramentalnego „tak” , mieć pełną świadomość tego słowa i wziąć odpowiedzialność za realizację przysięgi małżeńskiej. Dlatego celem narzeczeństwa jest małżeństwo
Posługując się porównaniem do budowy domu: jeżeli zaręczyny są obietnicą, że wybudujemy razem dom, to narzeczeństwo będzie etapem projektowania domu. Nie ma tu opcji zamieszkania w nim, bo go nie ma. A namiot nas nie interesuje.

Jeżeli narzeczeni mają pełną świadomość tego, że ich celem jest małżeństwo, to za pomocą odpowiednich środków , do tego celu będą zmierzać.

To jest bardzo trudne zadanie.

 

Naturalnym pragnieniem każdego człowieka jest pragnienie kochania, bliskości psychicznej i fizycznej. Dlatego podstawowym środkiem dobrego przygotowania do małżeństwa jest życie w czystości.

Czystość jest stylem życia, buduje dobrą atmosferę do rozwoju miłości osobowej. Kiedy to ta druga, ukochana osoba jest najważniejsza. Jej dobro, jej rozwój. A nie zaspokajanie własnych pragnień, przyjemności.

Czystość jest ucieleśnieniem miłości, jest duchowym przygotowaniem do życia seksualnego, ponieważ:

·         uczy szacunku do siebie i do ukochanej osoby.

·         obejmuje całego człowieka: jego myśli, pragnienia, słowa i czyny.

·         umożliwia podejmowanie decyzji w sposób prawdziwie wolny, godny osoby ludzkiej.

Czystość to wierność w czasie narzeczeńskim i po ślubie.

 

W obecnych czasach bardzo trudno jest dochować czystości.

O tym opowiedział nam 23-letni Tomasz podczas Dnia Wspólnoty, w Krościenku w Centrum Ruchu Światło-Życie. Tomasz ze swoją ukochaną Magdą, podjęli decyzję o życiu w czystości. Byli wtedy parą pół roku. Uczucie, jakim siebie darzyli, było bardzo silne. Jednak przyjęcie Ewangelii, jednoznacznie wyznaczyło im sposób, w jaki mają budować swoją relację i jak rozwijać miłość. Podjęli decyzję o tym, że nie pojadą razem na rekolekcje oazowe. Byli w tym samym czasie w różnych miejscach. Chcieli bez rozproszeń, przeżyć rekolekcje. Świadectwo Tomka zostało przyjęte z wielkim entuzjazmem. Słuchali go młodzi, rodziny i dorośli. Wielu podziwiało jego odwagę. Nie opowiadał niczego intymnego, ale miało się wrażenie, że to było bardzo intymne. Może właśnie dlatego, że takie czyste, nieskażone? Budzi duży respekt i szacunek.
Okazuje się, że trzeba mieć odwagę mówić o życiu w czystości; i że jest to bardzo intymna rzecz; a z drugiej strony, paradoksalnie, wielu ludzi nie ma oporów aby publicznie, chwalić się swoimi wyczynami seksualnymi. Może dlatego, że nie ma już szacunku do ciała człowieka, nie ma intymności, bo nie ma czystości.

Tomasz mówił, że są z Magdą przez swoich rówieśników wyśmiewani. Słyszą drwiny: „Jak to, wy tego nie robicie? – Nie możliwe, na pewno to robicie. –Jesteście dziwni , nienormalni. – Nie uda się wam”. To jest bardzo przykre, to boli. Dlatego , że oni chronią to, co mają najcenniejszego: swoją czystość i swoją miłość, która jest jeszcze w zalążku, którą tak łatwo zniszczyć.

Młodzi ludzie, którzy wybrali czystość jako swój styl życia, żyją często pod dużą presją otoczenia. Koledzy podsuwają chłopakowi pisma pornograficzne, żeby go złamać, próbują uwieść dziewczynę. Ta walka o czystość nieraz toczy się bezpośrednio.

Dlatego do tak ciężkiej walki muszą mieć zbroję.

Tą zbroją jest życie sakramentalne, wspólna modlitwa oraz życie we wspólnocie chrześcijańskiej.

Wspólna modlitwa narzeczonych ubogaca ich wzajemnie, jest pięknym wprowadzeniem do późniejszej modlitwy małżonków.

Szczególnie pomocne jest życie we wspólnocie. Świadomość, że są inni, którzy wybierają życie w czystości, daje dużo siły. Jest z kim porozmawiać o trudnościach i o tym jak je pokonywać.

Uczestnictwo w spotkaniach dla narzeczonych przygotowujących do małżeństwa jest okazją do rzetelnego nauczenia się zasad Naturalnego Planowania Rodziny. Poznania, jaka jest istota małżeństwa; jakie są obowiązki małżonków, a potem rodziców. Nauczenia się dialogu na ważne dla małżeństwa tematy.

Zdarza się, że narzeczeni, którzy już współżyją płciowo, uczestnicząc w katechezach dla narzeczonych, decydują się na życie w czystości po to, aby dobrze przygotować się do małżeństwa. Powrót do abstynencji seksualnej stwarza możliwość weryfikacji tego, co nas łączy: czy tylko seks?; czy jest między nami porozumienie na płaszczyźnie duchowej?

 

Narzeczeństwo to czas poznawania siebie. Katechezy mogą w tym znacząco pomóc, ale warto poznawać siebie samego i ukochaną osobę jeszcze inaczej: np. poznając jej rodzinę. Sposób odnoszenia się do siebie rodziców, obyczaje i tradycje rodzinne, ich system wartości , to rzeczy , którymi nasiąkamy i wnosimy do swoich małżeństw i rodzin. Duże różnice obyczajowe mogą utrudnić budowanie więzi małżeńskiej. To ważny temat do dialogu narzeczonych, aby ustalili, co dla nich wspólnie jest najważniejsze, i jak chcą aby funkcjonowała ich rodzina.

Innym sposobem poznania będzie wspólne podejmowanie różnych działań: od prozaicznego sprzątania domu, gotowania wymyślnych potraw do podejmowania zadań społecznych: pomocy potrzebującym, udziału w akcjach charytatywnych, itp.

Warto wyjeżdżać razem, ale w towarzystwie. Może to być pielgrzymka, lub obóz wędrowny, albo żeglarski. Chodzi o to, żeby poznawać siebie w różnych sytuacjach, w trudnych, często ekstremalnych. Zobaczyć jak ukochana osoba odnosi się do innych ludzi, czy z szacunkiem, czy jest odpowiedzialna, czy umie stawić czoło trudnościom? To jest sposób na poznanie charakteru.

 

Tomek i Magda, o których mówiłam, nie byli narzeczeństwem. Dlatego przytoczę przykład pary, która dotrwała w czystości do ślubu. Obecnie są małżeństwem trzynaście lat (1997), mają troje dzieci, są w Domowym Kościele. Kiedy się poznali mieli po 26 lat. Zosia mieszkała we Wrocławiu, Paweł ponad 400 kilometrów od niej. Poznali się na rekolekcjach i już wtedy coś między nimi zaiskrzyło. Rzadkie spotkania i uciążliwość dojazdów, nie sprzyjały dobremu poznaniu i rozpoznaniu, czy mają być razem. Dlatego Paweł przeniósł się do Wrocławia. Zamieszkał w wynajmowanym pokoju. Uczęszczali razem na „Dialogi dla zakochanych” aby się przekonać, czy dadzą radę żyć ze sobą. Po roku zaręczyli się. Rodzice Zosi kupili dla niej mieszkanie. Była okazja, żeby zamieszkać razem. Jednak z tego nie skorzystali. Potem był sam ślub cywilny. Ku wielkiemu zdumieniu rodziców, nadal mieszkali osobno. Dla Zosi i Pawła dopiero ślub przed Bogiem był tym właściwym i uprawniającym do życia jak mąż z żoną. Tak też zrobili.

Przytoczyłam tę historię, żeby pokazać, jak różnie układają się losy kochających się par. A jeżeli dla nich czystość jest wartością i pragną ją uszanować i pielęgnować swoją miłość, to zawsze znajdą na to sposób.


Wielu młodych ludzi powie, że: „czystość – to nie dla mnie, już ją straciłem/am; współżyjemy – przepadło.”
Czy traci się ją bezpowrotnie?

Jeżeli popatrzymy na czystość w aspekcie moralnym, to nie. Jest ona do odzyskania. To tak, jakbyśmy odbudowali zburzony most. Pozostaje nam tylko problem pamięci. Potrzeba czasu, żeby nie koncentrować się na swoim ciele, ale kształtować swój charakter, rozwijać duchowość.

 

Często słyszymy narzeczonych, lub jeszcze nie narzeczonych mówiących: „po co czekać do ślubu, skoro i tak mamy zamiar się pobrać?”

A co będzie, jeżeli się nie pobierzecie?

Odnoszę wrażenie, że w naszym społeczeństwie ukształtowało się dziwne przeświadczenie o tym, że zerwanie zaręczyn jest skandalem a rozwód normą.

Zerwanie zaręczyn często wiąże się z ekonomicznymi stratami związanymi z przygotowaniami do ślubu. Także ze stratami moralnymi, o których najczęściej mówi się w kontekście narzeczonej: „straciła najlepsze lata na znalezienie męża”. A przecież to narzeczeństwo jest ostatnim etapem, w którym można się wycofać, a nie małżeństwo.

W jednym z naszych wrocławskich kościołów jest znany w środowisku ksiądz, który od lat prowadzi „Kursy anty-małżeńskie”. Przygotowując narzeczonych do ślubu, daje im ostatnią szansę zweryfikowania swojego wyboru. Po tym kursie, zdarza się, że pary się rozchodzą. I to dobrze. Bo uniknęli życiowej tragedii. Moja znajoma dwa razy była na kursie u tego księdza. Za każdym razem z innym chłopakiem. I za każdym razem rozstawała się z nim. Nie żałowała

Dlatego na katechezy dla zakochanych warto chodzić jeszcze przed ogłoszeniem zaręczyn.

Narzeczeństwo można zakończyć, oczywiście kulturalnie. Jeżeli narzeczeni żyli w czystości, to ich ból po rozstaniu będzie dużo mniejszy, niż gdyby regularnie uprawiali seks. Gdyż wtedy fizycznie byli już jednym ciałem, przyzwyczaili się do siebie. Rozerwanie ciała jest bolesne.

Czystość ułatwia, po rozstaniu, nawiązywanie nowych znajomości i budowanie relacji miłości.

 

Czy zatem pomyślność małżeństwa zależy od sposobu przeżycia narzeczeństwa?

Nie. Nie zależy.

Dlatego, że udane małżeństwo zależy od tego , jak małżonkowie będą budować swoje małżeństwo. Narzeczeństwo, które porównywałam do projektowania domu, to czas przygotowań do dalszej, wspólnej drogi. Dobry projekt nie oznacza dobrze wybudowanego domu. Jeżeli nie użyje się właściwych materiałów budowlanych, dom może się zawalić, albo będzie w nim zimno. Narzeczeństwo to trening charakteru, nauka miłości, budowanie odpowiedzialności, które w małżeństwie są bardzo potrzebne. To, co narzeczeni wypracują w narzeczeństwie potem bardzo ułatwi im zadanie rozwijania miłości, dochowania wierności i uczciwości małżeńskiej.

Tym, którzy oczekują dnia swojego ślubu, życzę błogosławionego narzeczeństwa. Nie lękajcie się, miłość pokona wszelkie trudności.

Jolanta Such-Białoskórska

Wykład wygłoszony na Zjeździe Gnieźnieńskim 13.03.2010 r.

Bibliografia
Piotr Brysacz, Magda Brzezińska, „Jak cię polubię, to cie poślubię” w „Charaktery”, nr 11/2009, s. 17; Agnieszka Chrzanowska, prof. Scott Stanley, „Kojąca moc pierścionka” w „Charaktery” nr 11/2009, s.22; Katechizm Kościoła Katolickiego nr 2350; www.savoir-vivre.com.pl; Jan Bilewicz, „List do narzeczonych”, Portal Katolicki POMOC DUCHOWA, Adonai.pl